Przedsiębiorcy narzekają na dramatyczny sezon, jednak są i tacy, którzy nie mogą narzekać na zarobki nad morzem. W dwa miesiące zarobiła więcej, niż przez cały rok.
W ciągu roku pracuje w jednej z sieciówek ubraniowych w centrum handlowym we Wrocławiu. W czerwcu przyjechała do Międzyzdrojów, gdzie zatrudniła się w jednej z kawiarni. Teraz bez skrępowania opowiada ile zarobiła i jak oszukiwała klientów.
Trudne początki nad morzem
Weronika rozpoczęła pracę nad morzem w kawiarni. Może nie była najpopularniejsza, ale oprócz 4000 zł na rękę miała również zapewniony nocleg. W tym lokalu popracowała jedynie tydzień. Już w tym czasie szukała lepszej pracy.
To był kołchoz. Sami Ukraińcy i Białorusini, którzy zamiast pracować szukali tylko jak ściemniać i nie pracować. Ich dzień wyglądał tak, że po przyjściu do pracy robili wszystko, żeby się obijać i nie musieć pracować. Jak dostawali napiwki to wydawali je w Biedrze na alkohol i parówki. To u nich zobaczyłam jak można zarobić dodatkowo i na czym. To byli toksyczni ludzie, donosili kierownikowi zmyślone rzeczy, aby tylko ktoś miał gorzej niż oni – żali się Weronika.
Zobacz również te artykuły
- To już prawdziwa plaga nad morzem
- W apartamentach krzyczą nocami
- Życie nocne pod Biedronką: kopali po głowie bez litości
- Chcą dodatkowych opłat za noclegi nad morzem
- Nowa atrakcja na wybrzeżu: zmienili zamknięte wysypisko w punkt widokowy
W klubie przy promenadzie poznała pracowników z jednej z topowych restauracji i to oni pomogli jej się z nimi zatrudnić. W restauracji praca była cięższa i często po 10-12 godzin. Oficjalnie zarabiała minimalne wynagrodzenie, jednak kierownik zaproponował jej 24,5 zł na godzinę do ręki plus napiwki. Pracowała codziennie do północy, a wolny czas miała zwykle do 12.
Jakie napiwki nad morzem, czyli ile można zarobić z napiwków
Napiwki wynosiły około 200zł w tygodniu i 600 w weekendy. Zdarzył się gość, który dał mi 200 zł jednorazowego napiwku, ale średnio dawali po około 3-10zl. Ludzie najczęściej płacili kartą, a napiwek dawali monetami lub banknotem. Napiwki zrobione przez terminal zabierał właściciel, bo musiał od nich płacić podatki. Dużo kasy z napiwków wydałam w klubie i w sklepach, ale zostało mi jeszcze 6000 – zaznacza nasza rozmówczyni.
W takim razie na czym jeszcze można było zarobić w restauracji?
W lokalu funkcjonował układ wśród pracowników. Kucharze w zamian za część z napiwków przygotowywali dodatkowe dania na tzw. gębę, ale tak działo się tylko w największym ruchu. Gdy przychodzili goście z pytaniem o stolik, kelnerki informowały o awarii terminala i konieczności płatności gotówką. Zamiast paragonów otrzymywali wtedy wypisany długopisem rachunek. Ryby są drogie, więc w ten sposób mogli “dorobić” po 300-500zł do podziału. Jednak jak zaznacza nasza rozmówczyni takie sytuacje, zdarzały się tylko kilka razy dzienne.
Nie narzekam na sezon. Nie było ładnej pogody, więc ludzie przesiadywali u nas. Razem z wakacji przywiozłam 40 tysięcy i to nie licząc tego co wydałam na miejscu. Pracowałam ciężko, ale się opłaciło. Teraz szukam wycieczki na Bali, żeby odpocząć z dwiema koleżankami z sezonu. Nie pytaj mnie czy to moralne, bo moralność znika w momencie, gdy trzeba opłacić rachunki lub przy kasie w markecie.
Nawet w przypadku, gdy nasza rozmówczyni podkoloryzowała swoje zarobki, to inne osoby pracujące w sezonowej gastronomii potwierdzają, że 12-15 tysięcy w miesiąc można bez problemu zarobić nad morzem. Taki to rynek pracownika, że obaj liczą: pracodawca straty, a pracownik zyski.
Dodaj komentarz