Nad morzem jak na dzikim zachodzie. Nie tylko dlatego, że poza weekendami pustki na ulicach, jak na prerii, ale większość turystów to Apacze.
Nie mają wesołych min nadmorscy przedsiębiorcy, którzy w tym roku otworzyli swoje biznesy. Koszty prowadzenia działalności wysokie, a klientów nie ma. Potwierdza się to, o czym pisaliśmy wcześniej, że nasze nadmorskie miejscowości żyją już tylko weekendami. W dni powszednie turystów brak.
Był pierwszy rzut w czerwcu, gdy punkty robiły zatowarowanie, a teraz pustynia, nikt nic nie zamawia. Przepalamy tylko paliwo. Może ruszy się od przyszłego tygodnia – mówi nam jeden z dostawców pamiątek.
Jeżdżę od Kołobrzegu do Świnoujścia i te nieliczne sklepy, które jeszcze działają, mają pełne zamrażarki, zamawiają po 2-3 kartoniki najtańszych lodów. Tak źle nie było od kiedy pracuję – narzeka Artur.
Podobnie jest w gastronomii, tegoroczne obroty przypominają późny wrzesień, a nie początek lipca. W sklepach odzieżowych ruch mały. Dziewczyny, które od 3 lat przyjeżdżają nad morze do pracy w sieciówce nazywają tych klientów Apaczami. Dlaczego? Jak się zapytasz, czy w czymś pomóc odpowiadają: a patrzę tylko.
Dodaj komentarz