Tragiczny poniedziałek na plaży w Dziwnowie


Dzisiaj na plaży w Dziwnowie utopił się 52-letni Niemiec, który kąpał się na niestrzeżonym odcinku plaży. Do akcji wezwano strażaków, SAR, oraz śmigłowiec LPR, jednak nie udało się przywrócić funkcji życiowych.
[ad id=”12240″]
Godzinę wcześniej, na plaży w Dziwnówku udało się uratować mężczyznę, który zignorował zakaz kąpieli.
Na wszystkich kąpieliskach ratownicy mają pełne ręce roboty, ponieważ turyści nie stosują się do ich poleceń. Silny wiatr, duże fale i prądy wsteczne to śmiertelnie niebezpieczeństwo, jednak kąpiący je lekceważą.


Komentarze

3 odpowiedzi na „Tragiczny poniedziałek na plaży w Dziwnowie”

  1. A gdzie byli ratownicy? Błąd autora czy nie chcieli pracować

  2. Ratownicy byli akurat jako pierwsi…

  3. Mogę to jedynie skomentować tak… do 1 mężczyzny pobiegly wszystkie służby ratunkowe, natomiast na falochronie obok topiłam się ja, siostra, brat, mój tata który probowal nas ratowac oraz ludzie którzy nam próbowali pomoc byli w wielkim niebezpieczeństwie. Nie było ani jednego ratownika. ANI JEDNEGO. Ludzie z plazy pomagali sami, ryzykując swoje życie. Gdyby nie oni nas by już nie było. Jestem dozgonnie wdzięczna Panom którzy uratowali życia mojej rodziny i moje.. Jest to według mnie wielkie niedopatrzenie ze strony ratownikow… ale cóż. Rozumiem, że to stresująca praca.. Ma się pełną odpowiedzialność i wgl to jest jedna wielka masakra, ale to było nieciekawe doświadczenie. Nie mam żalu mimo wszystko, że służby nie podjęły się pomocy nam, bo wcześniej zajęli się tamtym mężczyzną, rozumiem to. Boli mnie jedynie sposób w jaki zostaliśmy potraktowani oraz w jaki sposób zostali potraktowani zostali nasi Bohaterowie. Odzywki typu “i po co się tam ładowałeś” ; “trzeba było siedzieć na plazy to byłoby dobrze” ; “ja rozumiem, że topily się pana córki, ale przecież mógł pan stać na brzegu i wezwać pomoc, a teraz przez pana mamy tylko więcej pracy”…. Słownictwo było niestosowne. I mówię tak, bo były tam dzieci w wieku 12 i 13lat. Przestraszone musiały słuchać kłótni, krzyków funkcjonariuszy, a chyba dość się nacierpiały, tak? W karetce nikt nie został opatrzony, mieliśmy tylko odkażone rany. kolejne 2tyg musieliśmy robić sobie specjalne opatrunki.. Oczywiście leki nie były tanie jak to bywa z lekami. Przez 2 pierwsze dni nie mogliśmy się ruszać z tatą ze względu na głębokie i rozległe rany. Po ponad tygodniu mogliśmy w końcu “normalnie” chodzić. Większych urazów nie było.. Blizny zostały. Mam je na obu rękach, obu nogach.. okropnie to wygląda. W wieku 16 lat nabawiłam się takich pamiątek i powiem, że nie bardzo mi się one podobają. Młodszym na szczęście blizny zeszły, siostra ma tylko kilka małych wręcz niewidocznych zadrapań. Niestety nam zostały. A najgorsze co zostało to wspomnienia. Pierwszy miesiąc był dla mnie koszmarem.. Wiem, że mając 16lat nie udowodnię w sumie pewnie swoich racji i dla większości to co napisałam too brednie, ale mam prośbę do ratowników – nie pozwólcie by inne dzieci spotkał taki los. Niech nigdy nie widzą jak topi się ich rodzina. Wiem, że staracie się, ale trzeba podjąc najwidoczniej inne środki, a przede wszystkim zadbać o to by na plażach było bezpieczniej.. czyli najlepiej zwiększyć liczbę pracujących tam ratowników, taka moja uwaga.
    Bardzo dziękuję wszystkim, którzy pomogli nam wtedy… Dziękuję w imieniu całej rodziny. Jesteście cudowni… Bardzo żałujemy, że nie mieliśmy okazji podziękować wszystkim za ten gest… Bardzo dziękuję jeszcze raz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *